niedziela, 12 kwietnia 2009

ciesz się albo wpierdol.

Skończyłam swój romans z Jackiem przed pierwszą w nocy, więc obudzona o siódmej byłam nieco nieprzytomna i zapomniałam regułek, dlaczego te święta, że trzeba być miłym, rozłożyć na stole serwetki i włożyć nogi w brązowe rajstopy, kupione dzień wcześniej. Nie wiedząc, po co ten szał bez smaku, po co Tato ma na sobie swój za krótki moim zdaniem krawat, usłyszałam jedynie odgłosy kłótni w kuchni.

Dziadek do stołu nie zasiadł, obrażony na Mamę, która znów mu coś wypomniała. Siostra z mężem przyszli na godzinę. Zjedliśmy barszcz i znudzeni czekaliśmy, aż nadejdzie czas stwierdzenia "no, czas się ruszać, R., złóż stół, postawimy go tak bokiem, będzie więcej miejsca".

Potem rodzinnie obejrzeliśmy pięć starych odcinków "Magdy M", co wcale nie wprawiło mnie w dobry humor, jak zwykle.

Rodzice wybrali się na półgodzinny spacer z psem, a ja zasiadłam przed komputerem, by porozmawiać z S., która zabiła mnie tym:



Tak naprawdę to jedyne, czemu sprzyjają te święta, to i z o l a c j i i romansom z Jackiem.

4 komentarze: