Uciekać i wracać. Takie już moje przeznaczenie, szukać prostej rozrywki, kiedy nie mam nic. Odchodzić z nudów, przychodzić z ciekawości.
Czy naprawdę wszyscy potrzebujemy jakiś bodźców, żeby powróciwszy do siebie nie umrzeć z nudów?
Świeczek zapachowych, nowej muzyki, przelotnych romansów, zakupów, kina, ludzi, dowcipów, rozmów o treści rozrywkowej, ciągle coś, ciągle dokądś, ciągle gdzieś, ciągle wśród jakiś ludzi.
I co?
Maciej Maleńczuk - Jestem sam
Umieram we własnym towarzystwie. Potrzebuję armii przedmiotów, które mogę kochać i mieć zawsze przy sobie. Nietuzinkowych wyznań, które także się po pewnym czasie nudzą. Boję się tego wszystkiego.
Bez tych bodźców nie umiem pisać, nie umiem myśleć, nie umiem kochać, nie umiem wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu.
Myśli o tym, jak to pięknie było kiedyś, a jak źle jest teraz. Jak pięknie będzie kiedyś. Bodziec, nuda, bodziec, nuda. Czym to się różni od narkomanii? Więcej bodźców, więcej, więcej!
Mam przeczucie, że takie życie nigdy nie będzie szczęśliwe.
I ciągle to "po co", ciągle to "co z tego", ciągle "dlaczego" i wciąż "ile jeszcze".
Boję się, że nic się nie zmieni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
nefer inaf
OdpowiedzUsuńtylko że za każdym razem coraz więcej, nie, taki hedonizm mi nie pasuje.
OdpowiedzUsuńnie więcej, tylko mocniej. może nikt nie zauważy.
OdpowiedzUsuńsęk w tym że nie chodzi mi o innych, chodzi mi o mnie samą, jak zwykle zresztą. to. jest. bez. sensu. jak już kiedyś powiedziałaś.
OdpowiedzUsuńA ja od paru dni się zaharowuję (jakkolwiek się odmienia czasownik "harować" w tym wypadku) na śmierć, padam na pysk, i też nie wiem w imię czego i co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńale trzeba chyba jednak dobrać kogoś, kto pomoże w nachapywaniu się tym wszystkim i kogo nie trzeba się wstydzić.
OdpowiedzUsuńteż sposób. ja od paru dni będąc z ludźmi czuję się dobrze, potem wracam, siadam przed kompem, stwierdzam, że to nie ma sensu, kładę się spać, wstaję, idę do ludzi.
OdpowiedzUsuńja tak mam codzień.
OdpowiedzUsuń