piątek, 2 stycznia 2009

turpistyczny chałos/Sid Vacious pisze a potem drze na strzępy list do Nancy Sprungen

Płodnie się dziś czuję, może to dni płodne, a może wynik nudy, może brak zajęcia między jedną kurwą a drugą, może chce mi się stworzyć cokolwiek, co wzbudzi emocje, może mam nadzieję na coś, co nie istnieje, a może po prostu jestem kimś, kto chce pisać. Jak już napisałam na fbl - chorobą cywilizacyjną dotykającą mężczyzn wieku dwudziestego pierwszego jest niedobór działań, nadmiar słów; nie jest to jednak takie złe w obliczu złośliwej odmiany wyżej wymienionej choroby o objawach niedobór działań i niedobór słów. Wczorajszy wieczór był straszny, zabrano mi wirtualny ale zawsze dostęp do Soulmate, wysyłałam bezsensownie szczere smsy i miałam ochotę czytać poezję, ale jej nie miałam, został mi tylko wydany przez pana Tokarczuka tomik jakiegoś lubińskiego księdza, znalazłam jeden wiersz nie o Bogu i on stał się moim ratunkiem. Słuchałam Hipertrofii i doszłam do wniosku, że wszystko to co mamy jest jedną wielką pierdoloną hipertrofią, samy sobie ją tworzymy. Generalnie to myślę, że nie powinnam tu przeklinać, chociaż tu, ale wulgaryzm z tego co wiem jest zaliczany do środków artystycznego wyrazu, a może sobie to uroiłam, nie pamiętam. Pamiętam tylko, że kiedyś pani od polskiego, która według jej osobistych przewidywań 5 stycznia nie pojawi się o 10.55 przed klasą z dziennikiem pod pachą, z prostego powodu, iż jest w ciąży, napisała na środku tablicy wielkimi literami CHUJ, żebyśmy wiedzieli, że pisze się przez "ch". Lubię chaos, który panuje w mojej głowie, kiedy jestem taka płodna (a jak pisałam na początku nie wiem z czego to wynika) i lubię mgłę rozwiewającą się w niej kiedy odpowiednio dużo napiszę. Posiadanie bloga, który ciągle jest dla mnie czymś mało przekonujący, ale to zawsze jak kolejny zeszyt do zapisania, oraz fotobloga, który jest chałotyczny, ale prosty i za to go kocham, umożliwia mi wyorgazmowienie tudzież wyplucie swoich myśli. Lubię być śmietnikiem, do którego ludzie wrzucają swoje żale/wynurzenia/grzechy/wszystko-co-nie-hetero, mimo przekonania, że to straszna ofiarność. Na przykład kolega na J z wielką radością opowiedział mi, że kolega na D go pocałował podczas imprezy w dniu na S. A kolega na A przez jakiś czas zabijał mnie komedią związaną z koleżanką na J. Widocznie mężczyźni uważają mnie za osobę godną ich wynurzeń tudzież wynaturzeń, jednak niegodną okazania zainteresowania natury seksualnej, może to i moja wina, powinnam mniej myśleć, mniej mówić, rzadziej nosić czarne golfy, częściej depilować brwi i nosić ten cholerny aparat na zęby mimo bólu, może zrobić coś ze swoją wadą wymowy i nie mówić o swoich uczuciach. Niestety mogę tylko cieszyć się z faktu bycia śmietnikiem i słuchać kwików na temat swej urody z żeńskiej strony świata, która zresztą wcale nie jest gorsza, o. Generalnie to może bym już skończyła ten turpistyczny chaos i zrobiła coś ze swoim życiem, na przykład rozwiązała jeden przykładowy egzamin gimnazjalny albo uciszyła serce zacieszające z faktu, że rozmawiam z kolegą na A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz