Po pół roku nieobecności A. wydaje mi się jakiś taki zabawny.
Chce mi się tańczyć, chociaż przecież dziękuję nie tańczę.
Nie zrobiłam niczego, co planowałam zrobić, za to zapatrzyłam się w faceta robiącego mi Capriciosę z oliwkami w Da Grasso, poszłam do fryzjerki, która wyrwała mi pół włosów denerwując się na koleżankę (patrz: teledysk na górze). A. stwierdziła, że wyglądam, jakby mi ktoś umarł. Jakoś mi się wiedzie.
Nie ma za dużo czasu przecież. Nigdy nie ma ;)
Powoli robię się nudna, ale to część terapii, częścią terapii jest też przepisywanie tu wierszy Jacka, za którego zarobiłam karę 6 złotych w bibliotece. Ale to kiedyś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz