sobota, 28 lutego 2009

open up you heart, let me sleep inside.





Miałam wtedy 3 lata, Mol - 24, na perkusji grał Robert.
Nie jestem w stanie powiedzieć na ten temat nic sensownego.
Urodziłam się w złym miejscu i w złym czasie. Preferowałabym Londyn lat sześćdziesiątych, załapałabym się na te wszystkie morowe rzeczy w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i w końcu - w roku 1996 & 1998.
A Nirvany słuchałabym jeszcze za życia Kurta.
I w ogóle, ju noł, nie ma co gdybać.

don't give up on a dream.

Jeśli Indianie mają rację co do istoty snów, NA 100 % jestem chora psychicznie. Haaaalo! Wyspałam się dziś, bo weekend, a śniło mi się...


a) ...że graliśmy na zbiórce w bizonie jądra NAGO. W pewnym momencie do harcówki wpadła kontrola z hufca i komendant powiedział, że już dawno miał zamknąć tą drużynę. Srahaha, a faceci nie mieli włosów łonowych!

b) ...że moja matka była w supernowoczesnej ciąży, a mianowicie takiej, którą można było wyciągać w plastikowym pojemniczku i wkładać komuś innemu. Obojętnie, czy to facetowi, czy to kobiecie. Nie mam pojęcia, w jaki sposób. Wiedzieliśmy, że dziewczynka ma urodzić się TRZYDZIESTEGO DRUGIEGO bieżącego miesiąca o dwunastej, więc przed porodem przejęłam pojemniczek, by mama mogła się przygotować do porodu. O kjurwa.

c) ...że pani M., nasza katechetka, jechała na Open'era i chciała nas zabrać samochodem. O święta masturbacjo, uchroń nas od złego.

środa, 25 lutego 2009

psychoza depresyjno-maniakalna

"Choroba dwubiegunowa jest dla chorego niezwykle wyniszczająca, często uniemożliwia kontynuację pracy, utrzymania znaczących relacji; bardzo często towarzyszy jej nadużywanie alkoholu. Bardzo wysoki jest także wskaźnik samobójstw i prób samobójczych wśród osób cierpiących na zaburzenie maniakalno-depresyjne (wyższy niż wśród osób cierpiących na chorobę afektywną jednobiegunową). Faza maniakalna charakteryzuje się wzmożoną aktywnością psychoruchową, bezsennością, szałem twórczym, gonitwą myśli (podobnymi do hiperaktywności wywołanej silnymi środkami psychoaktywnymi, np. amfetaminą), urojeniami, zawyżoną samooceną, zazwyczaj przekonaniem o własnej poczytalności (co w połączeniu z urojeniami często prowadzi do agresji przeciw osobom "wmawiającym" choremu zaburzenia psychiczne). Depresyjny komponent choroby dwubiegunowej przypomina depresję jako osobną jednostkę chorobową, ale jej przebieg jest zwykle cięższy."

Eeeeeeee taaaaaaam, ja wcale nie napisałam testamentu, w którym kazałam Wam po śmierci rozpowszechnić wszystkie moje teksty i mówić jak najwięcej o tym, jaka jestem wspaniała, ja wcale nie odczuwam "iście seksualnej przyjemności" z "wyrzygiwania się" tutaj.

Eee taaaam.

Rozbawiło mnie to, phieu.


Kingsley twierdzi, że 10% ludzi to homoseksualiści... czyli w naszej klasie 2 osoby. Ja jestem pół, kto jest pozostałym 1,5?

wtorek, 24 lutego 2009

jeszcze my, wciąż ja i tyyyy!

Generalnie kocham Renię Przemyk, przypomniałam sobie koncert, zainspirowała mnie, ale i tak nie mam czasu. Przed nosem przeleciało mi 15 złotych, ale nie mam czasu napisać pracy z polskiego sobie, a co dopiero knuć nad jakąś inną.
W ogóle nie mam czasu, w ogóle nic sobie z tego nie robię, jak zwykle.



*wyje i zawodzi*

I jeszcze coś.


poniedziałek, 23 lutego 2009

Dickinson dream.

Unable are the Loved to die
For Love is Immortality,
Nay, it is Deity --

Unable they that love -- to die
For Love reforms Vitality
Into Divinity.

niedziela, 22 lutego 2009

Ja jestem w stanie oddać ci trzy życia i trzy śmierci swoje.



Np, to idę w rutynę, naładowana. Jutro umrę, tak jak umieram każdego ranka, słysząc gitarę Briana Molko o szóstej czterdzieści. Indianie uważają, że w nocy nasza dusza wychodzi z ciała i robi to, czego naprawdę pragnie, i to są właśnie sny. Dlatego budziki są bardzo niebezpieczne, bo dusza może nie zdążyć wrócić do ciała...

...może to usprawiedliwi mnie, może dlatego jestem taka bezduszna.

sobota, 21 lutego 2009

dancing and laughing.

Byłam w L. Pojechałam dlatego, że w "Demonach" gra W. I mam ochotę pojechać jeszcze jutro i potem, do Jawora, w piątek.

Spektakl mnie zachwycił, bo wywołał uczucia. Nie odczuwałam niczego większego od bardzo dawna, teraz znowu czuję się jak człowiek myślący. "Demony" czepiły się mnie i myślę teraz o tym wszystkim, a to znak, że żyję.
ŻYJĘ.

Potem było żulstwo w fakdonaldzie i cała jałowość tego, i cała obojętność, i całe przyzwyczajenie. Przepraszam, czuję to tak, a zresztą...

A potem wracałam do domu zupełnie sama, ciemnym i ciepłym busem, czując się tak bezpiecznie zupełnie zależna od kogoś. Ciemność wiodąca lud na barykady. Ciemność i wilgotność, sticky darkness. U wiel biam to. Kojarzy mi się z tamtym czasem, "kiedy kogoś miałam w sobie, gdy pachniało deszczem, gdy marzyłam wieczorem, gdy karmiłam gołębie chlebem z karbidem, słuchałam muzyki, upijałam się winem". I miałam w sobie głębokie pragnienie wyciągnięcia ręki przed siebie i poczucia E., tego, że jest blisko.

To, że myślę, że czuję i że napisałam taką notkę, jest wyraźnym znakiem, że wróciłam do prawdziwych żywych. I za to Grupie Teatralnej "Bohema" dziękuję.

A teraz utula mnie Morrisey.

piątek, 20 lutego 2009

"...because I remember."

Jesteśmy od siebie niejako uzależnieni. Jesteśmy uzależnieni od całego taktu, jak w początkowej fazie miłości, kiedy, by kogoś przy sobie zatrzymać, mówisz mu o tym, jaki jest cudowny i wszystko ci pasuje. Potem jest z tym pasowaniem coraz gorzej... jak teraz.


Nawet, gdy plujesz, to mi pasujesz.


Nie lubię przewartościowywać swojego życia, a chyba czas na to. Ale to już prywatnie.



A dajcie mi spokój, tylko czekajcie, chwila... Gdzie jest Ewa? Martwię się i tęsknię.

czwartek, 19 lutego 2009

Obiecuję sobie, że nigdy już nie pójdę z nastawieniem teatralnym na spektakl "dla szkół". Bo dla szkół grają chłam. Który dobry aktor zechce występować o 8.30 dla dzieciaków spędzonych ze szkół, który na grę patrzą bardziej z boku, niż sami aktorzy? Ble, gwizdy, śmiechy w nieodpowiednich momentach, szturchania, totalne niezrozumienie. To nie był dobry spektakl, to był spektakl z cyklu 'profilaktyki'. Mam nikłą nadzieję, że na "Demonach" nie umrę.

"ej a jestem stylisz?"






Naprawdę, te dwa teksty tak podniecająco do siebie pasują, że łohoooo.


Proponuję czytać blipa.

sobota, 14 lutego 2009

I will be your nancy girl.



Ten teledysk jest piękny, naprawdę.



Niemoc twórcza, drżenie.
Snuję się po mieszkaniu w czarnym rozciągniętym swetrze, boli mnie gardło po lodach "Iza" i lubię Briana z żulskimi włosami.


W mojej czerwonej kopercie niepokojąco długo nie pojawia się kolejny banknocik. Może powinnam jednak poszukać pracy?

poniedziałek, 9 lutego 2009

see you at the bitter end.

Zakończyłam coś bardzo bolesnego, a jednocześnie coś, czym żyłam przez długi czas. Lepiej mi z tym, teraz. Czuję, że wszystko się ułoży.

JA muszę się ułożyć, jakoś. Widziałam dziś człowieka szczęśliwego, och, jaki był piękny. Chcę być szczęśliwa.

Przestrzelony jakimś nieostrożnym słowem
nie mogę nie zwinąć się z bólu...
Tak przypominasz mi o sobie
Bez pozwolenia wydrążyłaś w mojej duszy dół
automatycznie utraciłem panowanie
zbyt wiele snów odpływa bezpowrotnie.
Kupuję kwiatki, chodzę na prywatki
bez przerwy gotowy i spięty, jak gdyby nie ja
stwardniałem i schamiałem nawet.
Nie mogę przestać chować się w sobie
i jęczeć jak gdyby nie ja i męczyć i cierpieć...
Skoro mnie nie chcesz, jakim jestem.
Jest ok.
Tu ja i noc..
Wiem, przyjdzie dzień
przestanę czuć się sam
bez ciebie i przy tobie..
Nie muszę się bać
przestanę być sam
Dawkujesz mi siebie
jak lek na przetrwanie rozłąki i westchnień
już nie mam cię prawie, bo giniesz
a chciałbym cię więcej i więcej
i boisz się dotknąć, dotykasz ze wstrętem
rozrasta się we mnie, aż pęknę, aż pęknę
rozrasta się nienasycenie..
przyszpilony jakimś nieostrożnym gestem
rozkroiłem serce, zapomniałem kim jestem
i tylko wiem, że bez ciebie nigdy więcej
nic nie będzie...
I jak, no jak?
Mam uwierzyć, że ja...
Nie muszę się bać, nie
przestanę być sam
Jestem samotny, jest mi źle i w dupę zimno
bo siedzę na betonie na dworcu w Krakowie
kupiłem białe wino, wypiję z dziewczyną
wszystko będzie dobrze...
Nie muszę się bać
przestanę być sam...




Nie wyspałam się i serce mnie boli, i jest tak dziwnie, i inaczej, i łatwiej. Przynajmniej mi.

Życzę Ci, A., kochanie, wszystkiego najlepszego. Nie będziesz sam.

niedziela, 8 lutego 2009

łot de fak

Jezu, nie wiem, ała, kurwa, no.

Nie wiem, płaczę, skończyłam, w sobie skończyłam, bo już wiem, już wiem.

Przepraszam, że też nie wiecie.

Bredzę.

Czasami tak mam.

Kiedy mi mówią,
że dobry Bóg zabiera po śmierci
wszystkich ludzi do siebie, do nieba,
mówię - tak!

Kiedy mi mówią,
że nie ma żadnego Boga
i zdycha się raz na zawsze,
dokładnie i nieodwołalnie,

mówię - tak!
Mówią, że święte, to kurwy,
a kurwy to święte.
Mówię - tak!
Mówią, że domy wariatów
są pełne zapoznanych geniuszy.
Tak - mówię - tak!
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie,
bo biedny zawsze dostaje w kość.
Nie ma sprawiedliwości na tym świecie
- mówią - że bogaty i tak się wywinie…
Tak - mówię - tak!
Mówią: jest pan zdolny,
błyskotliwy i wybitny,
przystojny, inteligentny,
mądry i moralny,
wstrzemięźliwy...
Tak - mówię - tak!
Mówią: jest pan wariatem,
alkoholikiem, idiotą, głupcem,
grafomanem, erotomanem,
zerem, przestępcą, nikim...
Tak - mówię - tak!


Mówię: tak, tak i jeszcze raz - tak!
I odwalcie się wreszcie ode mnie.

sobota, 7 lutego 2009

ołpenerowe szaleństwo, czyli orgazm bez ustanku.

Tak więc ustalone.

Ostatni bus do Wr.
23:40 - autobus z Wr. do Trn.
6.25 - jesteśmy w Trn.
6:49 - obciąg Trn. - Gdynia. Z Nią.




148 dni.








emememem...

piątek, 6 lutego 2009

telefony telefony.

Lubię dzwonić. O różnych porach dnia i nocy, z każdej okazji. Zawsze jakiś kontakt, z tymi, których nie chcę utracić na rzecz poduszki i masażu stóp kaloryferem.

Rozmowy telefoniczne z Suzi. Opierają się na wzajemnym jęczeniu do siebie, mówieniu 'uhm' i braku treści merytorycznej. Do tych telefonów skłania mnie permanentna tęsknota i chęć zapewnienia wyżej wymienionej o mej nieskończonej miłości.

Rozmowy telefoniczne z Olą. Charakteryzują się szerokimi opisami tego-co-słychać i np. odgłosami mycia zębów w tle. Zaczynają się przecudownym "Czeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeść" wskazującym na to, że nie spieszy nam się, bynajmniej!

Rozmowy telefoniczne z Arturem. Właściwie odbyły się dwie. Zawsze jakoś dzwonię z nieswojego telefonu i powoduję zaburzenia pracy serca, zapowietrzenie się i w ogóle. Zawsze jakoś w nieodpowiednim momencie. Ale lubię słuchać głosów.

Rozmowy telefoniczne z Gosią. Zawsze dzwonię, kiedy śpi.

To wszystko, co przychodzi mi na myśl, a że myślenie boli, to skończę.


Lajf ys strendź.

poniedziałek, 2 lutego 2009

I wanna take you home, c'mon.

Potrzebuję kontroli. Absolutnie. Przyjaciel pod kontrolą. Włosy łonowe pod kontrolą. Nieobecność w szkole pod kontrolą. Dalsi znajomi – niech mówią, też pod kontrolą. Chcę kontrolować swoje pragnienia – wybieram, wybieram jedno i mówię, krzyczę o nim głośno, aż się spełni. Kontrolowane nałogi. Kontrolowana przyszłość. Oceny, też pod kontrolą, nie za wysokie, nie za niskie. Płyta do wypożyczalni, dwa bilety, długopis, segregator, autobus linii numer siedem, mama przyjaciółki, przyjaciółka, jej pokój obwieszony plakatami. Siedemnasta, siedemnasta piętnaście, siedemnasta dwadzieścia, już, ulica Konopnickiej, pani po romanistyce, dzień dobry. Kontrolowane spóźnienia. Kontrolowana apatia. Regularne myśli o tych, których za mało w moim życiu. Pod kontrolą. Niebieskie kółko wokół „A.” na teście maturalnym, słuchanie. Dwadzieścia złotych, do widzenia, nie, dziękuję, pojadę autobusem. Linia numer jeden, śmierdzi ludzkim pośpiechem i wódką, ślad po glanie na ścianie autobusu. Skasować bilet. Wysiąść. Dobrze, tak, tak ma być. Łazienka, krem na rozstępy, zmęczone oczy w lustrze – wzrok pod kontrolą, już, wystarczy, a teraz wrzuć kilka zeszytów do plecaka, wypij mleko. Spać. Pod kontrolą, do szóstej osiemnaście. Grudki w malinowym kisielu zjedzonym w środku nocy – też kontroluję. Och, jaka jestem szczęśliwa.

Nad wszystkim panuję…

Confusion in her eyes that says it all - She's lost control And she's clinging to the nearest passer-by She's lost control And she gave away the secrets of her past And said "I've lost control again."

…tylko czasami łez nie umiem opanować.

„Teraźniejszość jest poza kontrolą.”

Notka w przestrzeni dzięki Sheat pabda ;*