Dziś obudził mnie trójkowy spot wyborczy Marka Jurka. Polityk proponuje mi "Europę normalnych rodzin". Zaintrygowana słucham dalej, bo mało w moim otoczeniu normalnych rodzin, zdecydowanie za mało. Uroczy głos przewodniczącego tłumaczy: "Jeśli jesteś przeciw adopcji przez homoseksualistów, głosuj na listę nr 8".
A ja na to jak na lato, wyłączam radio i wskakuję do wanny, myśleć o wychowywaniu dziecka z kobietą.
Dziś obudziło mnie wspomnienie wczorajszego wieczora, w ogóle wczorajszego dnia, i wizja cygańskiego zajebu dzisiaj.
Dziś obudziło mnie dziwne poczucie, że przecież nic się nie stało.
Dziś obudziła mnie mama wpychająca się pod kołdrę z herbatą i psem.
Dziś o siódmej trzydzieści odbyłam rozmowę na temat tego, co tu piszę. Porozmyślałam, posłuchałam, poczytałam archiwum i sądzę, że wszystko jest w porządku. Tylko nasunęło mi się dziwne pytanie: po co?
A. mówi, że depresyjnie tu. Że emocjonalnie. Że muzycznie.
Potrzeba pisania jest domeną ludzi smutnych lub bogatych.
Może dlatego kiedy mam światu do zakomunikowania tylko to, że czuję się jak najbardziej w porządku, zadawalam się zdjęciem, piosenką, czy trzema zdaniami.
Może dlatego, kiedy świat się wali, mam ochotę powiedzieć o tym wszystkim ludziom na świecie. Powiedzieć przejmująco i z pełnym nasyceniem emocjonalnym, czego chcę. To pomaga.
Bloga kieruję głównie do bliskich mi osób. Do tych, co lubią czytać moje wypociny. Jednak nigdy nie napisałam tu niczego, czego bym żałowała. To jest moja publiczna poduszka. Zero konkretów, same emocje. Mokro tu, nie?
Ciekawe jak to będzie wyglądać kiedyś.
Dziękuję, że czytacie, jesteście częścią mojej terapii.
postskriptum
Wyjeżdżam na dwa dni, jakbym jeszcze komuś o tym nie powiedziała.