piątek, 29 maja 2009

I'm careful not to fall.

Jestem tak nieporadna, tak bardzo wyszłam z wprawy, tak szybko zapomniałam, jak to jest nagle oszaleć. Mam świadomość, że chcę tylko jednego i zbija mnie to z tropu. Nie mogę nawet przed sobą zataić faktu, że każdy zdrowo myślący człowiek bez wahania mógłby nazwać mnie zimną suką.

Tak bardzo brakuje mi tej normalności, tej zwyczajności, tego bycia jak wszyscy szczęśliwi ludzie świata.

Tak bardzo się boję.

Wojaczek dream.

MUSI BYĆ KTOŚ
Musi być ktoś, kogo nie znam, ale kto zawładnął 
Mną, moim życiem, śmiercią; tą kartką





i coraz częściej budzę się w nocy przerażona, kim jest ten ktoś.
głośno nie mówię nic a nic.

kiedy skończy się pierwsze pełne odtworzenie Battle For The Sun posłucham Gorzkiej.

deszcz i brak.

czwartek, 28 maja 2009

papierrrrosy, kawa, ja.

Czasami żałuję, że nie palę, motyw kawy i papierosów jest taaaki uroczy. Moja kawa też nie jest tró, zawiera mianowicie trzy łyżeczki cukru i pół szklanki mleka. 

Jeśli ktoś kiedyś mówił, że jestem introwertyczna i aspołeczna (a może jeszcze nie jestem neurotyczką? xd), niech pomacha mi łapką.

Potrzebuję ludzi, umiem czerpać przyjemność z siedzenia wśród kogokolwiek. Po wieczorach z ludźmi rano czuję się wypompowana, zła i samotna. Nazywam to kacem, choć na kaca nie ma szans. Trzeba wracać do życia.

Na pocztę, do ludzi, zjeść obiad, wyprowadzić psa, rozpakować plecak, umyć buty... 

Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka, nie? 



Suzi, przyjedź tu już. 

środa, 27 maja 2009

ébred a föld, az ég, zöld meg kék, mint rég

Wróciłam z głośnej i niemal bezsennej ostatniej integracji z tak zwaną moją klasą. Kwintesencję mojej martwoty o trzeciej nad ranem (po pornoteatrzyku cieni, tłumaczeniu M., że świeczki o zapachu opium nie są nielegalne, w trakcie miniquizu "Jaka to melodia") najlepiej opisuje ów słynny dialog:

Moi: Nikt, kurwa, no i co?
Peggy Brown - Myslovitz

Przez dwa dni bawiłam się osprzętem P., więc powinny być efekty w postaci zdjęć, ale nie zapeszajmy.

Cęęęęęęę tooooo z banaaaaaaaaaneeeeeem!

Wybaczcie, że krótko, ale mój ograniczony brakiem snu mózg jeszcze nie ogarnia.
Pogadamy jak wymienię jedną nerkę na męski narząd płciowy, a drugą na lepszy model mózgu.


Ha, i zagadka na czasie.
Co to jest to g w tytule? ^
"Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o Kult"

I gratuluję mojej drogiej Żab:

Żaba 21:27:11

ta twoja niby zagadka, to z tytulu notki... to kawałek dziewczyny o perłowych włosach

Jes, zuotko! :D

poniedziałek, 25 maja 2009

"jedni mają boga, inni bloga"

Dziś obudził mnie trójkowy spot wyborczy Marka Jurka. Polityk proponuje mi "Europę normalnych rodzin". Zaintrygowana słucham dalej, bo mało w moim otoczeniu normalnych rodzin, zdecydowanie za mało. Uroczy głos przewodniczącego tłumaczy: "Jeśli jesteś przeciw adopcji przez homoseksualistów, głosuj na listę nr 8".
A ja na to jak na lato, wyłączam radio i wskakuję do wanny, myśleć o wychowywaniu dziecka z kobietą.

Dziś obudziło mnie wspomnienie wczorajszego wieczora, w ogóle wczorajszego dnia, i wizja cygańskiego zajebu dzisiaj.

Dziś obudziło mnie dziwne poczucie, że przecież nic się nie stało.

Dziś obudziła mnie mama wpychająca się pod kołdrę z herbatą i psem.

Dziś o siódmej trzydzieści odbyłam rozmowę na temat tego, co tu piszę. Porozmyślałam, posłuchałam, poczytałam archiwum i sądzę, że wszystko jest w porządku. Tylko nasunęło mi się dziwne pytanie: po co?

A. mówi, że depresyjnie tu. Że emocjonalnie. Że muzycznie.
Potrzeba pisania jest domeną ludzi smutnych lub bogatych.
Może dlatego kiedy mam światu do zakomunikowania tylko to, że czuję się jak najbardziej w porządku, zadawalam się zdjęciem, piosenką, czy trzema zdaniami.
Może dlatego, kiedy świat się wali, mam ochotę powiedzieć o tym wszystkim ludziom na świecie. Powiedzieć przejmująco i z pełnym nasyceniem emocjonalnym, czego chcę. To pomaga.

Bloga kieruję głównie do bliskich mi osób. Do tych, co lubią czytać moje wypociny. Jednak nigdy nie napisałam tu niczego, czego bym żałowała. To jest moja publiczna poduszka. Zero konkretów, same emocje. Mokro tu, nie?


Ciekawe jak to będzie wyglądać kiedyś. 

Dziękuję, że czytacie, jesteście częścią mojej terapii.

postskriptum
Wyjeżdżam na dwa dni, jakbym jeszcze komuś o tym nie powiedziała.

sobota, 23 maja 2009

really, your blue movies are too subtle.

(zdjęcie sprzed roku, niemożliwe...)

Lato. To się czuje. Zbliżające się lato, spokój i możliwość leżenia w trawie. Zbliżającą się konieczność zapomnienia o ludziach, którzy pełnili jedynie funkcję poduszki, w którą można popłakać. Konieczność zajęcia się ludźmi, dla których sama jestem poduszką. Bo właściwie tego się oczekuje od innych i nie ma w tym nic złego. Potrzebujemy siebie nawzajem tylko po to.

Wciąż pamiętam, jak było kiedyś. The Doors - Touch me



Jeszcze trochę i się z tym pogodzę. Jeszcze chwila i będę umiała o tym rozmawiać. Kilka dni i zapomnę o tym, o czym nie umiałam zapomnieć przez wiele miesięcy.

Potrzebuję do tego ludzi, nowych, innych ludzi. Całkowicie odmiennych.

Zbudujmy coś nowego, stwórzmy coś lepszego, proszę!

piątek, 22 maja 2009

co u mnie słychać?



Dzisiaj była u nas Wera, kupiłam sobie kawę mrożoną i jeździłam windą z góry na dół, z dołu do góry i z dołu do dołu.


Ponadto, wylicytowałam sobie Without You I'm Nothing. Wreszcie sobie ^^

Nie mówiąc już o tym, że nie pojechałam na te pieprzone z rozkoszą Strachy na Lachy, gdyż nie mam czym wrócić.

Za 18 dni przyjeżdża Suzi. 

Ubolewam nad brakiem aparatu fotograficznego. Jakiegokolwiek.

Czeka mnie pierwszy od dawna nieplanowany weekend. Nie mam pojęcia, jak ja to przeżyję.

Mój znajomy zrobił sobie obiektyw makro ze szkiełka z lornetki. Chciałabym być na tyle twórcza, a ostatnio krucho z tym.

Piszę esej o L. po zdaniu tygodniowo.

Dobrze mi się żyje jakoś tak.
Spokojnie.

Nienawidzę siebie za to, że ta notka jest tak mało entuzjastyczna i emocjonalna. Chciałabym umieć smucić się jak kiedyś.


poniedziałek, 18 maja 2009

kill city!


Pidżama Porno - Ach co za dzień
Generalnie manifestuję swoje pedalstwo, nosząc Placebo w różowych słuchawkach, podczas gdy nad Lubinem zbierają się urocze chmury, a w powietrzu napięcie i duchota.
Myślę o miłości, przeliczam na minuty czas bez S., zastanawiam się nad motywami postępowania mojego ojca, który bierze urlop, aby pojechać ze mną w ten piątek na koncert Strachów do Legnicy.
Ze spokojem wydaję pieniądze na czysty hedonizm.
Spotykam ludzi, których wkrótce już tu nie będzie.
Jem wczesne czereśnie wprost z działki.
Jestem szczęśliwa, nie myślę zbyt dużo. Wiem, że już niedługo wszystko będzie proste i jasne. Wiem, że już jutro czeka mnie płacz, lęk i złość.

Przeszłości żałujemy, przyszłości się boimy, ale teraz...



... - no co?
- no nic, ząb mnie boli, kurwa.



"damdaram, damdaram, damdararam."
Ogłaszam konkurs z nagrodami:
z której piosenki Pidżamy Porno pochodzi ten cytat?

czwartek, 14 maja 2009

nie dla mnie gwar, srebrny pył.

Uciekać i wracać. Takie już moje przeznaczenie, szukać prostej rozrywki, kiedy nie mam nic. Odchodzić z nudów, przychodzić z ciekawości.

Czy naprawdę wszyscy potrzebujemy jakiś bodźców, żeby powróciwszy do siebie nie umrzeć z nudów?
Świeczek zapachowych, nowej muzyki, przelotnych romansów, zakupów, kina, ludzi, dowcipów, rozmów o treści rozrywkowej, ciągle coś, ciągle dokądś, ciągle gdzieś, ciągle wśród jakiś ludzi.
I co?
Maciej Maleńczuk - Jestem sam


Umieram we własnym towarzystwie. Potrzebuję armii przedmiotów, które mogę kochać i mieć zawsze przy sobie. Nietuzinkowych wyznań, które także się po pewnym czasie nudzą. Boję się tego wszystkiego.

Bez tych bodźców nie umiem pisać, nie umiem myśleć, nie umiem kochać, nie umiem wykrzesać z siebie odrobiny entuzjazmu.

Myśli o tym, jak to pięknie było kiedyś, a jak źle jest teraz. Jak pięknie będzie kiedyś. Bodziec, nuda, bodziec, nuda. Czym to się różni od narkomanii? Więcej bodźców, więcej, więcej!

Mam przeczucie, że takie życie nigdy nie będzie szczęśliwe.

I ciągle to "po co", ciągle to "co z tego", ciągle "dlaczego" i wciąż "ile jeszcze".


Boję się, że nic się nie zmieni.