środa, 24 czerwca 2009

he wrote the songs that I hoped to write someday

Wystroiłam się w spódnicę i skarpetki, zjadłam jogurt i pomyślałam, że potrzebuję zmian. Gdzieś wyjechać, kogoś poznać, zmienić fryzurę, spędzić popołudnie tak, że horror szoł. Tymczasem Gosia w Poznaniu szuka mieszkania, Ola w Hiszpanii zaburza sen torreadorom swoją rudością, Sheat zmieniła fryzurę, rodzice zostawili mi dwadzieścia złotych i pojechali do Wr. Ja przestałam się mieścić w swoją kochaną londyńską bluzkę w czerwone kwiatki, znowu się nie lubię, chce mi się kawy z mlekiem i cukrem. Pragnę czerwonej parasolki w białe groszki i tęczowych męskich bokserek. I jakiegoś planu, którego można by nie wypełnić. Słucham Myslovitz na przemian z IAMX i wcale nie mam ochoty uczyć się tekstów z nowej płyty Placebo, choć głupio będzie nie znać ich na koncercie, który już za dziesięć dni. Podoba mi się dzisiejszy DD. Skończyły się truskawki. Skończył się sok. Wcale nie uważam, że pisanie o rzeczach materialnych jest gorsze od żałosnych wyznań i depresyjnych wywnętrznień. Przynajmniej nie będę musiała się tłumaczyć. No, już, koniec.

wtorek, 23 czerwca 2009

now my feet don't touch the ground.



Zaczyna się robić twórczo, codziennie piszę listy, które wsadzam do zeszytów i o nich zapominam. Czytam teksty piosenek, które kocham od roku, a których nigdy nie czytałam, bo nie miałam takiej potrzeby. Jem pity wegetariańskie. Oglądam zdjęcia z urodzin Sheat.


Patrzę na mamę robiącą zdjęcia psu komórką. Dopasowuję stare bluzki do nowych spódnic i narzekam na brak czerwonej biżuterii. Myślę o zbliżającym się Open'erze. Czytam bloga Ewy. Zastanawiam się, ile osób tu jeszcze kiedykolwiek zagląda. Wysyłam paczki żywnościowe martwym mendom społecznym. A właściwie jednej. A właściwie jedną. Biegam po domu krzycząc i obwieszczając sąsiadom na dziesiątym piętrze, że idę kupić z G. antyperspirant dla jej taty. Podglądam. Słucham muzyki. Zastanawiam się, w której klasie czytałam książki siedząc na drzewie. Zastanawiam się, kiedy zacznie się normalna pogoda i kiedy pójdę na basen. Diagnozuję u mamy depresję. Idę kupić sok za 6 złotych w dziesięciogroszówkach. Piję dużo kawy, jem dużo truskawek z jogurtem naturalnym. Potrzebuję kilku płyt DVD, o których wam nie powiem, bo będziecie chcieli wydać na ten temat jakiś sąd, a ja jestem przekorą, mam na imię przypadek i spaliłam ostatnio mrożonkę na patelni. I byłam w niedzielę na koncercie Myslovitz.



piątek, 19 czerwca 2009

I'm so drunk, I don't mind if you kill me!


Jacqueline - Franz Ferdinand


No i się skończyło gimnazjum, no i ma się ochotę biegać nago po mieście z ruskim szampanem, no i ma się ten brak perspektyw na wakacje, na liceum, na studia, na przyszłość. No i ma się te filmy do obejrzenia, płyty do pokochania, ludzi do wymacania. No i wcale się z tym nie czuje lepiej.




...but for chips & for freedom I could die!




I będzie brakować kilku ludzi, którzy kiedyś śmiali się z tego, co ja i którzy kiedyś ratowali mi dupę swoim histerycznym śmiechem.
I będzie się szaleć w swoim niezauważalnym opętaniu.

Notka pod patronatem McDonalds, które przesala frytki najlepiej
ze wszystkich.

środa, 17 czerwca 2009

chaptire 1: elle arrive. chaptire 7: elle retourne.


Pidżama Porno - Spokój w głowach
Niczego nie jest mi szkoda
Nic z tego czego jeszcze mi brak
Wystarczy gdy kocham
Huczy las i wieje wiatr
I także to że
Co noc zasypiamy twarzą w twarz
Frontem do tej samej rzeki
Ile sił tylu nas czeka u bram
Lecz czy starczy nam sił?
Stąd uciekać nie ma po co
Stąd - nie za bardzo nawet jest dokąd
Dzwon na góry świętej szczycie
On bardziej realny niż myślicie
Jak mam to wytłumaczyć
W jakie ubrać to słowa
Co się liczy najbardziej
Spokój w głowach


No i był, no i pojechał.

Ale wróci, prawda.

sobota, 6 czerwca 2009

Mimo, że mamy wstać rano do pracy, zamiast spać wspominamy niezwykłe zdarzenia.


[14:02:22] Gosia: :O o boze
[14:02:35] Gosia: ......
[14:02:38] Gosia: !!!!
[14:02:51] Gosia: :(
[14:03:08] Gosia: :S
[14:03:11] Gosia: ;(
[14:03:13] Gosia: ;/
[14:03:55] Gosia: nie lubie jak nikogo nie ma
[14:04:07] Gosia: czuje sie jak bladi
[14:04:14] Gosia: ze tak zawracam tylek
[14:04:25] Gosia: ale nie mam chwilowo co ze soba zrobic
[14:04:37] Gosia: no i mi smutno
[14:04:47] Gosia: i jeszcze was nie ma
[14:04:57] Gosia: a ja sie chcialam podzielic moimi spostrzezeniami
[14:05:06] Gosia: na temat
[14:05:09] Gosia: hmm...
[14:05:14] Gosia: sieci sklepow lidl
[14:05:28] Gosia: bo one tak sobie sa ale nikt za bardzo do nich nie chodzi
[14:05:40] Gosia: i im jest smutno ze nikt nie zwraca na nie uwagi
[14:06:00] Gosia: oprocz tego ze czasem przyjda jakies reklamy z lidla i wtedy tylko ktos sie tym interesuje
[14:06:20] Gosia: wiec jesli same na siebie nie zwroca uwagi to zostaną calkowicie odrzucone
[14:06:28] Gosia: to zupelnie tak jak ja...
[14:06:46] Gosia: nie piszecie do mnie same tylko ja sie musze odezwac
[14:06:56] Gosia: a wy i tak nie odpowiadacie
[14:07:07] Gosia: tylko zauwazycie ze cos tam napisalam
[14:07:23] Gosia: to tak samo jak zauwazenie ze pod drzwiami jest gazetka z lidla
[14:07:38] Gosia: i co? i nic, ona sobie tam jest i juz, niech sobie bedzie dalej
[14:07:53] Gosia: to smutne
[14:08:02] Gosia: ale nikt z tym nic nie robi
[14:08:17] Gosia: bo lidl jest za daleko i komu chcialoby sie tam isc
[14:08:29] Gosia: tak samo bedzie kiedy bede w poznaniu
[14:08:47] Gosia: nikt nie bedzie chcial miec ze mna nic wspolnego
[14:09:06] Gosia: gdyz bede jakies 130 czy nie wiem ile tam jest kilometrow stad
[14:09:23] Gosia: a lidl jest tylko na ustroniu! to nie tak daleko a juz jest odrzucony
[14:09:37] Gosia: tylko czasami moi rodzice kupuja tam soki
[14:10:05] Gosia: to tak jak tylko czasami moi rodzice zadzwonia i spytaja czy zaplacilam za burse
[14:10:16] Gosia: ale to by bylo na tyle kontaktow z lubinkiem
[14:10:27] Gosia: lubinkiem czyli calym moim doczesnym swiatem
[14:11:08] Gosia: mozna to porownac do dziecinstwa z ktorym tak drastycznie zegna sie karol wojtyla gdy nagle umiera mu jedno z rodzicow a pozniej drugie
[14:11:32] Gosia: musi szybko dorosnac i w zwiazku z tym zachodza wielkie zmiany w jego zyciu
[14:12:02] Gosia: tak samo jak wielkie zmiany zajda w moim zyciu kiedy zostane odrzucona przez caly otaczajacy mnie dotad swiat
[14:13:01] Gosia: i jeszcze mi sie internet odlaczyl ;/
[14:13:05] Gosia: wtedy juz nikt nie bedzie ze mna utrzymywal kontaktu gdyz trzeba bedzie wyzulic kilka groszy na smsa
[14:13:06] Gosia: co jak mi sie calkiem internet odlaczy kiedy bede w poznaniu?
[14:13:29] Gosia: wiec to ja bede musiala dzwonic i pytac co slychac i sprawiac ze ktos sie mna zainteresuje zupelnie tak jak ta biedna gazetka z lidla
[14:14:00] Gosia: ale oczywiscie efekt mych dzialan bedzie zbyt krotkotrwaly by zmienic cokolwiek w waszym nastawieniu do mnie
[14:14:19] Gosia: co to tam taki jeden sms, odpowiecie i po sprawie, zapomnicie o nim
[14:14:44] Gosia: ale ja bede pamietac! tak ja sobie was zapamietam tak jak JPII zapamietal swoich rodzicow
[14:15:00] Gosia: tylko derek bedzie do mnie dalej pisal i dzwonil
[14:15:41] Gosia: ale derek to nie moze byc wszystko! jak to pisza w tej ksiazce ani co ją wzielam od oli o tych nastolatkach, nie mozna stawiac wszystkiego na jedna karte bo co jak sie to straci?
[14:15:58] Gosia: co jak derka samolot pierdzielnie w ptaka? dlatego potrzebuje was
[14:16:30] Gosia: i znow wracam do momentu kiedy musze stwierdzic iz jest mi przykro ze nie robicie sobie z tego zupelnie nic
[14:16:43] Gosia: zostawiacie mnie samą na pastwe losu
[14:16:53] Gosia: na pastwe złych, nieznanych mi ludzi
[14:17:03] Gosia: ktorzy pewnie zechca mnie wykorzystac
[14:17:15] Gosia: i zostane skrzywdzona ale oczywiscie kogo to obchodzi...
[14:17:32] Gosia: tak samo jak nikogo by nie obchodzilo gdyby ktos nagle napadl na lidl
[14:17:57] Gosia: bylaby tylko krotka sensacja albo nawet nie, to zalezy od tego jak bardzo lidl by na tym ucierpial
[14:18:43] Gosia: wiec zwracam sie do was z uprzejmą prosbą, nie zostawiajcie mnie tak bezbronnej, slabej i niechcianej jak ten lisc na wietrze w nie pamietam czyim wierszu
[14:18:52] Ania: o kurwa
[14:18:53] Gosia: prosze odezwijcie sie do mnie :S
[14:18:54] Ania: kocham Cię
[14:18:57] Gosia: o dzieki :)
[14:19:03] Ania: no a teraz se idę z psem
[14:19:08] Gosia: ;/
[14:19:44] Gosia: no i zwrocila na siebie uwage reklama z lidla ale tylko na chwile, doczekala sie odzewu ze strony odbiorcy lecz byl to odzew zbyt krotki, zbyt maly
[14:20:06] Gosia: teraz znow zajmujecie sie swoimi sprawami: sprzatacie, myjecie sie, wyprowadzacie psa
[14:20:08] Ania: (mogę to gdzieś opublikować?)
[14:20:15] Gosia: nie
[14:20:26] Gosia: a ja wciaz siedze tu samotna i niechciana :S
[14:20:40] Ania: znajdź sobie faceta
[14:20:46] Gosia: ale ja juz mam faceta
[14:20:54] Ania: to zerwij z nim
[14:20:55] Ania: :D
[14:21:03] Gosia: gdybys to przeczytala wiedzialabys ze moge liczyc tylko na jego uwage!
[14:21:14] Ania: a ja mam za wielkie skarpetki!
[14:21:14] Gosia: ale potrzebuje do zycia czegos wiecej
[14:21:27] Ania: nie mieszczą mi się w butach
[14:21:41] Gosia: boze jakie ty masz przyziemne problemy
[14:21:47] Ania: a ty jesteś emo
[14:22:12] Gosia: moj pradziad byl emo, moja babka byla emo, moi starzy sa emo, to i ja bede emo





I to jest kwintesencja naszej egzystencji. Nie wyjeżdżaj.

dzisiaj spotkałem Mirusia... wiem, słyszałem

Hey - Dolly
















najlepiej było wtedy
kiedy kogoś miałam w sobie
gdy pachniało deszczem
marzyłam wieczorem
karmiłam gołębie
chlebem z karbidem
słuchałam muzyki
upijałam się winem


a za cztery dni...

środa, 3 czerwca 2009

pierwsza w życiu notka pisana na koncercie.

Mam parę naprawdę swoich rzeczy. Przedmiotów, które są dla mnie ważne. Kilka książek, płyt, swetrów, świeczek. Są to prezenty od moich Przyjaciół, rzeczy, które kupiłam za swoje pieniądze, a także te, które przejęłam po kimś i się do nich p r z y z w y c z a i ł a m.

Są też moi ludzie. Ludzie, którzy nie odejdą. Tacy, których dostałam skądś w prezencie; tacy, do których się przyzwyczaiłam; tacy, do których nie przyzwyczaję się nigdy.
Soulmates.

Już za tydzień będę z Nimi.

Anonimowy kierowca jak zwykle odbędzie kurs C. - Wr.
Weźmie pieniądze od niemniej anonimowej ciemnowłosej dziewczyny, patrzącej nań zza okularów. Nijak nie zainteresuje go, po co ona tu, dlaczego akurat teraz, czego we Wr. będzie szukać.
Ludzie na przystanku w L. czekający z rana na autobus do pracy nie zauważą mojego podenerwowania, nie zauważą, jak zerkam na ekranik telefonu komórkowego, jak zaciskam pięści w kieszeniach, jak poruszam palcami w butach.
Może tylko odwrócą się w naszą stronę (albo i w odwrotnym kierunku), kiedy Suzi już tu będzie.

Sheat w szkole będzie myśleć tylko o tym. Będzie wysyłać smsy, ignorować znajomych z klasy mówiących o wynikach egzaminu gimnazjalnego, w końcu, kiedy już lekcje się skończą (a może i jeszcze nie) wybiegnie z budynku nazywanego w myślach patologią. Podekscytowana. Szczęśliwa.

Jeszcze gdzie indziej, w innym mieście, mieście gejów, teatru, starych kamienic i d e m o n ó w, Wera spakuje torbę, pożegna się z matką, pewnie w niezbyt pokojowych stosunkach, i myśląc o czymś zupełnie innym wsiądzie do jeżdżącego co dwadzieścia minut busa do L. Pół godziny później wszystko będzie już inne.

Notka pisana przy koncercie Placebo w Kolonii, który jest właśnie transmitowany w PR3.

Bo tak naprawdę dla tego właśnie warto żyć.
Bo Brian przed chwilą zaśpiewał "Soulmates" najpiękniej, jak kiedykolwiek słyszałam.
Ale słyszałam niewiele.

We never die.
I za to dziękuję.