piątek, 21 listopada 2008

every me and every me and every me

Powiedziano mi, że chowam się przed życiem pod kołderkę. Uciekam. Skąd mi to przyszło do głowy? To ja dziwna jestem. Zamiast walczyć, uciekam.


Nie poszłam na sprawdzian z historii
więc nie idę na
b a r y k a d y ż y c i a .




Och, proszę, dajcie spokój.

Dzień Życzliwości dzisiaj. Och, jaka jestem życzliwa. Bądźmy życzliwi.
Jestem Życzliwą, Jesteś Życzliwym, On/Ona jest Życzliwy/Życzliwa.
My jesteśmy Żywi, Wy jesteście Żartobliwi, Oni są Śmieszni.



Byłobymiło.

poniedziałek, 17 listopada 2008

nicość.




I'm unclean of liberty

and every time you vent your spleen
I seem to loose the power of speech
you're slipping slowly from my reach.
You grow me like an evergreen you've never seen the lonely me at all.
I take the plan, spin it sideways.
I fall..

Wmówiłam t o sobie.
Wmówiłam sobie zarówno całe swoje ż y c i e,
jak i całą swoją ś m i e r ć
Wmówiłam sobie początek i koniec,
wmówiłam sobie i... jego.

Wmówiłam sobie fakt, że potrzebuję t e g o
i że ż y c i e bez t e g o
nie ma Sensu.













Velvet Goldmine jest cudowne, kurwa.


niedziela, 16 listopada 2008

song to say... hello.

Pierwsza notka. Będzie o Ciszy.


Lubi się Ciszę, która zapada, gdy ostatniej osobie dziękuje się za to, że napiła się za nasze pieniądze i w naszym mieszkaniu. Lubi się Ciszę, towarzyszącą zbieraniu z ziemi chipsów, szklanek, wycinków z gazet, kawałków szkła, torebek herbaty, poduszek do siedzenia. Lubi się Ciszę, w której brzmią jeszcze te rozmowy, śmiech, brzęk, pisk, przekleństwa, uduchowione, wsparte alkoholem wykłady.

Lubi się Ciszę, w której słyszy się Sens.
Sens tych wszystkich słów, które wreszcie zatrzymały się.

Zatrzymały się. Z a t r z y m a ł y s i ę.
Z a t r z y m a ł y s i ę.

Lubi się też Ciszę następnego poranka, gdy telefony nie dzwonią, słowa nie brzmią, a głowa nie boli, bo przecież nie piłeś, byłeś ciągle zajęty.






Idę umyć resztę szklanek i obejrzę sobie Velvet Goldmine.
Miłego dnia.