środa, 24 czerwca 2009

he wrote the songs that I hoped to write someday

Wystroiłam się w spódnicę i skarpetki, zjadłam jogurt i pomyślałam, że potrzebuję zmian. Gdzieś wyjechać, kogoś poznać, zmienić fryzurę, spędzić popołudnie tak, że horror szoł. Tymczasem Gosia w Poznaniu szuka mieszkania, Ola w Hiszpanii zaburza sen torreadorom swoją rudością, Sheat zmieniła fryzurę, rodzice zostawili mi dwadzieścia złotych i pojechali do Wr. Ja przestałam się mieścić w swoją kochaną londyńską bluzkę w czerwone kwiatki, znowu się nie lubię, chce mi się kawy z mlekiem i cukrem. Pragnę czerwonej parasolki w białe groszki i tęczowych męskich bokserek. I jakiegoś planu, którego można by nie wypełnić. Słucham Myslovitz na przemian z IAMX i wcale nie mam ochoty uczyć się tekstów z nowej płyty Placebo, choć głupio będzie nie znać ich na koncercie, który już za dziesięć dni. Podoba mi się dzisiejszy DD. Skończyły się truskawki. Skończył się sok. Wcale nie uważam, że pisanie o rzeczach materialnych jest gorsze od żałosnych wyznań i depresyjnych wywnętrznień. Przynajmniej nie będę musiała się tłumaczyć. No, już, koniec.

2 komentarze: